Amy Gentry - 'Stracona' - recenzja

by - piątek, października 27, 2017




Jak podoba się Wam okładka książki? Nieco mroczna, wieloznaczna i dająca nadzieję na naprawdę dobrą lekturę, prawda? 


Dziewięcioletnia Jude z przerażeniem obserwuje, ukryta w szafie, jak obcy mężczyzna z nożem w ręku uprowadza jej trzynastoletnią siostrę Julie. I tak kończy się szczęśliwa rodzina. Matka dziewczynek nie potrafi wybaczyć młodszej, że nie krzyczała. Ojciec nie ustaje w poszukiwaniach i zakłada fundację imienia Julie. Policja nie wierzy w porwanie, tym bardziej że nie było śladów włamania. Wszystkich łączy jednak przekonanie: Julie nie żyje. Osiem lat później na progu domu Whitakerów staje młoda kobieta, która podaje się za Julie. Twierdzi, że przez osiem lat była seksualną niewolnicą meksykańskiego mafiosa… Kim naprawdę jest dziewczyna


Motyw porwania jest często wykorzystywany w literaturze. Raz ze skutkiem marnym, innym razem bardzo dobrym, tak jak w przypadku "Straconej" właśnie. Dlaczego? Autorka książki potrafi czytelnika trzymać w napięciu, budować niesamowitą atmosferę i czarować kolejnymi tajemnicami. Właśnie te tajemnice, które wyglądają na nas z kolejnych rozdziałów szczególnie nadają książce mocy rażenia i powodują to, że chcemy więcej i więcej...


Książka napisana jest części oczami matki dziewczyny, zaś w pozostałej z punktu widzenia dziewczyn o różnych imionach: Violet, Gretchen.... Okazuje się, że wszystkie te dziewczyny to jedna i ta sama osoba, ale ciii, nic więcej Wam nie zdradzę.


Czytelnik podświadomie ma z tyłu głowu kołaczące się pytanie: "Czy lepiej wiedzieć, że porwane dziecko nie żyje, czy może mieć nadzieję, że wróci?" Jako matka, bardzo tą książkę przeżyłam, musiałam ją przetrawić, przemyśleć, ale prawda jest taka, że sama przed sobą nie potrafiłam na powyższe pytanie odpowiedzieć. 


Cieszę się bardzo, że autorka książki z dosyć oklepanego tematu wyszła obronną rękę i stworzyła niesztampową i pełną zaskoczeń historię. Ogromny plus za to, że dodała mnóstwo dodatkowych wątków jak choćby sekty religijne, które wciągając w swoje zastępy młodych ludzi, potrafią kierować nimi jak marionetkami.


Gentry pokazała również w bardzo ciekawy sposób historię rodziny i jej losy, po tragicznym wydarzeniu. Okazuje się, że z tej sytuacji nikt nie ocalał, nikt nie wyszedł bez szwanku: małżonkowie oddalają się od siebie i tracą wzajemne zaufanie, siostra zaginionej cały czas ma podświadome wyrzuty sumienia i ciężko jej udźwignąć ciężar sytuacji. Każdy członek rodziny zadaje sobie to samo pytanie: Co mogłem zrobić, by to się nie wydarzyło? Tylko czy odpowiedź w ogóle istnieje?

Ja, osoba, która kocha thrillery, książki psychologiczne, przy "Straconej" spędziłam kilka naprawdę fajnie spędzonych godzin. Znalazłam tutaj wszystko, czego szukam w tego typu książkach: tajemnicę, napięcie, wzruszenie. Cały ten wachlarz! 

Za egzemplarz książki, dziękuję wydawnictwu





Podobne wpisy

0 komentarze