Paul Kalanithi - Jeszcze jeden oddech recenzja
Dawno żadna książka nie zrobiła na mnie tak ogromnego wrażenia jak "Jeszcze jeden oddech". Śmierć, przemijanie to tematy, których staramy się unikać, udajemy, że nas nie dotyczą. Są gdzieś obok. Zastanawiamy się nad śmiercią i tym co w życiu ważne w sytuacjach trudnych, gdy na przykład ktoś z rodziny choruje lub umiera. Czy można mieć plan na przemijanie? Czy można się z nim pogodzić?
Opis
wydawnictwa:
Paul
Kalanithi był jednym z najzdolniejszych amerykańskich neurochirurgów i
ogromnym miłośnikiem poezji. W wieku 36 lat, po blisko 10-letniej pracy w
charakterze neurochirurga i pod koniec wyczerpującej rezydentury, w momencie
gdy Paulem zaczęły interesować się najważniejsze instytuty badawcze i
najbardziej prestiżowe kliniki, młody lekarz usłyszał diagnozę IV stadium raka
płuc.
W jednej chwili Paul zmienia się z lekarza ratującego życie w pacjenta, który sam podejmuje walkę z chorobą. I zaczyna pisać. Wytrwale, strona po stronie, niezależnie od trudności, jakie przynosiła postępująca choroba.
W jednej chwili Paul zmienia się z lekarza ratującego życie w pacjenta, który sam podejmuje walkę z chorobą. I zaczyna pisać. Wytrwale, strona po stronie, niezależnie od trudności, jakie przynosiła postępująca choroba.
Zawsze gdy przeczytam
świetną, poruszającą książkę, mam ogromny problem z napisaniem recenzji. Jak
bowiem oddać w kilku akapitach jej genialność? To trudne. Ta książka dodatkowo
spowodowała u mnie lawinę łez, a musicie wiedzieć, że rzadko wzruszam się
podczas czytania.
„(…)póki nie
umarłem, żyję – nawet jeśli już umieram..”
Wiele było już książek o
chorobie, walce z rakiem. Ta książka jest inna. Tutaj lekarz staje się
pacjentem, zmienia spojrzenie na chorobę i na leczenie. Czy w takiej sytuacji
jest trudniej, a może łatwiej walczyć? Odpowiedź nie jest jasna i jednoznaczna.
Książka jeszcze z jednego powodu jest unikatowa. Paul Kalanithi zanim został
lekarzem, studiował kierunek związany z literaturą, przeczytał setki
klasycznych dzieł. Jego język, styl pisania jest poetycki, inspirujący. Sama
książka jest nie tylko zapisem jego przemyśleń, wspomnień, ale również jest
spełnieniem marzeń o pisaniu.
„Wyglądało na to, że pewien rozdział
mojego życia został definitywnie
zamknięty – może nawet cała książka? Zamiast być uduchowioną postacią, która
niesie pomoc w chwilach najtrudniejszych życiowych przemian, znalazłem się
wśród zagubionych, zdezorientowanych owieczek. Ciężka choroba nie zmienia
życia, ona w jednej chwili całkowicie je niszczy. Nie czułem, że mam do
czynienia z objawieniem, oślepiającym rozbłyskiem ukazującym To, Co Naprawdę
Się Liczy – miałem raczej wrażenie, jakby ktoś zbombardował szlak, którym dotąd
podróżowałem.”
Samą książkę możemy
podzielić na dwie trzy części. Pierwsza z nich to zapis wspomnień lekarza z
czasów dziecięcych, młodzieńczych, studiów, pracy przed rakiem. Druga to zaś
historia jego choroby, walki ale również pogodzenia się z przeznaczeniem.
Trzecia część, która szczególnie wyciska łzy to epilog napisany przez jego
żonę, w którym pada tyle pięknych i wzruszających słów, że nie sposób zostać
biernym. Szczególne znaczenie ma fakt, że książka jest niedokończona, opowieść
urywa się, z powodu śmierci Paula. Pokazuje to ulotność życia i to, że nie
wiemy kiedy nas zabraknie.
„Jeśli brzemię
śmiertelności ciąży nam zawsze tak samo, to czy można się do niego
przyzwyczaić?”
Mam wrażenie, że
cokolwiek tutaj napiszę, będzie mało ważne i niewystarczające, by oddać ducha i
naukę jaka płynie z tej książki. Śmierć nie jest sprawiedliwa, gdyby taka była
nie zabrałaby młodego zdolnego lekarza, nie osierociłaby jego malutkiej
córeczki.
Właśnie miłość do córki,
jest kolejną kwestią, która poruszyła mnie w tej książce do głębi. Oto czytamy
jak w ostatnich chwilach życia, Paul leży w szpitalnym łóżku podłączony do
aparatu tlenowego, przytula swoją ukochaną 8-miesięczną córeczkę, która nie
zdaje sobie sprawy, że to jej ostatnie chwile z tatą, że to ostatni raz kiedy
on ją przytula.
Ostatnio cały czas
słyszę, że ktoś zapada na raka, że umiera. Tak wygląda życie, jego składową
jest również śmierć. Może wiele z Was powie, że nie warto sięgać po książki tak
smutne w wyrazie, ale ja uważam odwrotnie. Takie lektury za każdym razem uzmysławiają
mi, że trzeba się cieszyć każdą chwilą, nie tracić życia na kłótnie, zazdrość,
złe uczucia i że mam cudowne, szczęśliwe życie. To ważna nauka, w czasach kiedy
wszyscy gonią za pieniądzem, coraz mniej czasu spędzają z rodziną. Czas się
zatrzymać, przytulić dziecko, mówić mu jak najczęściej, że się je kocha. Tak na
zapas.
„Jeszcze jeden oddech” to najpiękniejsza książka jaką przeczytałam w
całym moim dotychczasowym życiu.
Książka bierze udział w wyzwaniu
0 komentarze