Liao Yiwu - "Za jeden wiersz. Cztery lata w chińskim więzieniu" recenzja
Dzisiaj literatura trudna, bo więzienna. Miesiąc temu pisałam Wam o fenomenalnym reportażu Drauzio Varelli „Klawisze” który opowiadał o strażnikach brazylijskiego więzienia, a dziś przeniesiemy się do Chin wraz z recenzją książki „Za jeden wiersz. Cztery lata w chińskim więzieniu”.
Liao Yiwu znany jest
czytelnikom literatury faktu z reportaży o Chinach. Bardzo możliwe, że
czytaliście bądź słyszeliście o jego reportażu „Prowadzący umarłych”. Tym razem
autor przedstawia własną, tragiczną historię. Historię, którą kilkukrotnie
musiał pisać od nowa, gdyż władza Chin przechwytywała maszynopisy tej książki.
Yiwu nie poddał się i wydał ją po wielu latach, a wszystko dlatego, że obecnie
żyje już w bezpiecznym miejscu. Opuścił Chiny i miejmy nadzieję, że jego
koszmar skończył się raz na zawsze. Autor podkreśla, że wydanie tej książki
przywróciło mu godność, którą stracił podczas pobytu w więzieniu.
Czerwiec, rok 1989, w
Chinach na placu Tiananmen, dochodzi do fali studenckich protestów. Studenci
żądają zmian politycznych, demokratyzacji oraz walki z ogólną korupcją. Szybko
okazuje się, że władza nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji i dochodzi
do brutalnego tłumienia manifestacji. Giną setki ofiar, nie tylko studenci
zaczynają się buntować. Liao Yiwu, młody poeta w przypływie buntu i weny
twórczej tworzy wiersz Manifest. To
brutalny, poetycki obraz chińskiej rzeczywistości. Za ten właśnie utwór Yiwu
zostaje ściągany przez władze, a w końcu trafia do więzienia jako
kontrrewolucjonista i więzień polityczny.
Yiwu w swojej książce ”Za jeden wiersz…” opisuje nie tylko pobyt w więzeniu (a raczej
kilku zakładach, ponieważ co jakiś czas był przenoszony), ale również wspomina
swoje dzieciństwo, okres małżeństwa, wydarzenia z 1989 roku oraz samo
powstawanie Manifestu. Czytelnik ma
więc cały obraz: wie jakim człowiekiem był Yiwu przed więzieniem i patrzy, jak
się zmienia wraz z kolejnymi latami za kratami. Mamy również pełen ogląd jego
sytuacji rodzinnej i uczuciowej. Musicie
wiedzieć, że te cztery lata za kratkami chińskiego więzienia, spowodowały
rozpad jego małżeństwa oraz rozerwanie więzi z córką, która urodziła się na początku
jego odsiadki.
Kolejne areszty i
więzienia, do których trafia poeta pełne są groźnych przestępców. Pełno tam
zabójców, gwałcicieli, złodziei, podpalaczy. On jako poeta, człowiek sztuki
musi odnaleźć się w tym świecie zła i przemocy. Już podczas pierwszego
przeszukania, przyjęcia do aresztu, we własnym poczuciu zostaje obdarty z
godności i szacunku. Z czasem jest coraz
gorzej, czytelnik widzi, że autor stara się nadal być tym samym człowiekiem,
ale jest to trudne w nieludzkich warunkach więzienia. Obserwujemy
zezwierzęcenie więźniów, świat tak brutalny, że aż czasami, ciężko jest
odwracać i czytać kolejne kartki.
W genialny sposób Liao
Yiwu pokazuje nam zasady rządzące więzieniem. Każda cela ma swoich przywódców i
poddanych, są również neutralni więźniowe,
do których należał również nasz bohater. Przywódcy wysługują się swoimi
niewolnikami we wszystkim: od ubierania, przez iskanie wszy, aż po zaspokojenie
seksualne. Rządzi ten, kto jest silniejszy.
Nikt się nie buntuje wobec takiemu porządkowi rzeczy, bo pewne jest, że
bunt skończy się jedynie surową i brutalną karą. W każdej celi również zawsze
znajdują się tzw. Żywi umarli, czyli
skazani na śmierć, którzy non stop są skuci, a ich egzystencja i poziom życia w
ostatnich jego dniach zależy od pozostałych więźniów.
To nie jest książka dla
wrażliwych i słabych psychicznie. Opisy są makabryczne i brutalne. Całe strony
na temat kloaki oraz różnych dewiacji seksualnych, spowodowanych długą
izolacją, potrafią obrzydzić człowieka. Do tego wszystkiego masa przemocy, bicia,
agresji. Ktoś może powiedzieć, że zbyt dużo tego w tej książce. Ja odpowiem, że
absolutnie nie. To wszystko jest po coś. Te słowa są świadectwem prawdziwej
historii setek więźniów. Książka pokazuje okrutność totalitarnego systemu,
który więźnia politycznego zrównuje z wielokrotnym zabójcą.
Autor wspomina również dziesiątki
przesłuchań podczas których, był namawiany do zaniechania szerzenia kontrrewolucjonistycznych
myśli. Szczątki godności i honor pozwoliły mu na sprzeciwieniu się władzy i
odmówieniu współpracy, za co nie raz został ukarany. Czytelnikowi na pewno
rzuci się w oczy fakt, że Yiwu był bardzo pyskatym więźniem. Słowo i
inteligencja były jedynym, czym mógł się bronić.
„Za jeden wiersz” długo pozostanie w mojej pamięci. Wiem, że wiele
osób unika takich książek, czyta rzeczy łatwe, proste i przyjemne. Uważam
jednak, że świat powinien pamiętać o tym, że w różnych zakątkach świata dzieją
się różne złe rzeczy. Liao Yiwu stworzył
mocny, brutalny, ale prawdziwy dokument, który wiele go kosztował. Polecam
gorąco.
gatunek: literatura faktu
oprawa: twarda
wydawnictwo: Czarne
Za egzemplarz bardzo dziękuje wydawnictwu
0 komentarze