David Lagercrantz - `Mężczyzna, który gonił swój cień` recenzja
Ostatni czas nie jest dla mnie łatwy. Uczę się godzić ze sobą pracę, dom, blogowanie. Z trudem znajduje czas na czytanie. Jednak, spokojnie, nie poddaje się. Dziś na przykład przychodzę do Was z recenzją najnowszej części szwedzkiej sagi Millenium. Najnowsza część nosi tytuł „Mężczyzna, który gonił swój cień”.
Fani Stiega Larssona i
sagi Millenium dzielą się na dwie podstawowe grupy: na tych, którzy wraz z
zakończeniem trzeciej części i śmiercią autora zakończyli przygodę z Lisbeth i
Mikaelem, oraz tych, którzy dali szansę panu Lagercrantzowi, czyli osobie,
która podjęła się napisania kontynuacji bestsellerowej serii.
Łatwo się domyślić, że należę do drugiej grupy. Od razu mówię, że według mnie stylowi i geniuszowi Larssona nie dorówna absolutnie nikt, jednak pierwsza część kontynuacji zrobiła na mnie dobre wrażenie, dlatego z ogromną niecierpliwością czekałam na książkę "Mężczyzna, który gonił swój cień". Ostatnio Lagercrantz w swojej fabule wykorzystał ciekawe zagadnienia: autyzm, sewantyzm, szcztuczną inteligencję. Tym razem skupił się na innej tematyce, ale od razu widać, że i tym razem research był bardzo dogłębny. Praca domowa została odrobiona.
Akcja zaczyna się w
momencie, gdy Lisbeth Salander odbywa karę w więzieniu. Jej odsiadka nie jest
długa, jednak szybko okazuje się, że całym wiezieniem trzęsie Benito, bardzo
niebezpieczna kobieta, przed, którą trzęsą się nawet strażnicy. Benito obrała
sobie kozła ofiarnego, Farię Kazi, muzułmankę, która straciła ukochanego chłopaka.
Lisbeth nie pozwoli, by dziewczynie włos spadł z głowy. Historia Farii odegra ważną rolę w całej
książce, ale ciiii, nie chcę spoilerować 😊
Oprócz tego, w więznieniu
odwiedza Lisbeth, schorowany Palmgren, czyli jej kurator z czasów dzieciństwa, jedna
z niewielu osób, do których dziewczyna ma zaufanie. Na jaw wychodzą dziwne i
podejrzane fakty na temat jej dzieciństwa. Szybko okazuje się, że Lisbeth jak i inne dzieci,
brały udział w podejrzanym eksperymencie….
W tej części Millenium,
jak we wszystkich poprzednich akcja jest wartka
i dzieje się naprawdę wiele. Nie chce zdradzać Wam zbyt wiele, bo
byłabym potworem odbierając frajdę z odkrywania tajemnic dzieciństwa Lisbeth.
Nieprawdaż?
Tak, jak pisałam
wcześniej Larssona nie zastąpi nikt, ale trzeba przyznać, że Lagercrantz zrobił
kawał dobrej roboty. Po pierwsze, zachował to co, u Stiega było normą, czyli
dopracowaną w każdym calu fabułę. Tutaj wszystko jest na swoim miejscu i nie ma
żadnych nieścisłości. Z drugiej jednak strony, kolejny raz Lisbeth straciła
nieco na charakterze. Nie jest aż tak zbuntowana i zamknięta w sobie, a właśnie
taką ją uwielbiałam. Tak naprawdę, nie
będę Was okłamywać, książkę czytało mi się naprawdę znakomicie. Wydaje mi się,
że ten, kto raz pokochał duet Salander-Blomkvist, ten już na zawsze będzie
ciekaw ich dalszych przygód, bez względu na to, kto je tworzy. Wiele osób
twierdzi, że kontynuując Millenium, Lagercrantz bezcześci nieco dorobek Larssona,
jednak nie zgadzam się z tym. Autor daje radę, stworzył ciekawą, wciągającą
książkę, która na pewno usatysfakcjonuje wymagającego czytelnika.
Czy Wy też jesteście
fanami Millenium? Jak zapatrujecie się na kontynuację w wykonaniu Davida
Lagercrantza?
0 komentarze