Food Pharmacy Lina Nerby Aurell, Mia Clase - recenzja przedpremierowo
Nie jestem typem osoby, która jakoś specjalnie zwraca uwagę na dietę. Jak każdy normalny człowiek lubię napić się Pepsi, zjeść pączka, wieczorem przekąsić chipsy. Nie myślałam więc, że jakakolwiek książka poprzestawia moje podejście do jedzenia. A jednak! „Food Pharmacy” to nie dieta, to nie zwykły poradnik, to styl życia!
Mia i Lina, autorki
książki, znają się od dzieciństwa. Jednak dopiero kiedy zostały żonami i
matkami, zainteresowały się tematem zdrowego odżywiania i obydwie tak
sfiksowały na tym punkcie, że rzuciły swoją dotychczasową pracę i stworzyły
bloga o takim samym tytule jak książka. Z czasem ich zainteresowanie sięgnęło
też flory jelitowej oraz wszelkich produktów, które utrzymują ją w ryzach, a
wszystko za sprawą szalonego profesora Stiga.
Wiecie, że jelita są
nazywane naszym drugim mózgiem? Badania dowodzą, że flora bakteryjna tego
organu odpowiada za utrzymanie naszego zdrowia w ryzach. Im gorsza jej jakość,
tym nasz organizm bardziej narażony jest na stan zapalny, który odpowiada z
kolei za setki różnych chorób ( w tym nowotwory). Wynika więc z tego, że my
sami mamy w rękach ogromną moc, decydowania o swoim zdrowiu, poprzez
odpowiednie odżywianie. To świetna wiadomość.
Dziewczyny (Lina i Mia)
opowiadają czytelnikom o florze bakteryjnej, jelitach, stanie zapalnym,
epigenetyce w taki sposób, że mamy wrażenie, że czytamy świetną humorystyczną
powieść, a nie rozdziały o medycynie. Autorki są szalone, mają zwariowane
porównania i zwyczajnie nie da się ich nie lubić. Co więcej, nie udają guru od
żywienia: są wobec czytelnika uczciwe. One tak jak i my, nieraz skuszą się na
kawałek brownie, bo jesteśmy w końcu tylko ludźmi i czasami pokusa jest
silniejsza niż zdrowy rozsądek. Dziewczyny opowiadają nam o swoich początkach
zdrowego odżywiania, o tym, że do wszystkiego dochodzi się metodą małych
kroków.
Napisałam we wstępie, że
Food Pharmacy to nie dieta, tylko styl życia. To prawda. To jest filozofia
jedzenia, mówiąca nam co jest dobre dla naszej flory bakteryjnej w jelitach, a
co zrobi jej krzywdę. Przede wszystkim autorki podają nam produkty, które mają
działanie przeciwzapalne, są pełne antyoksydantów i jednocześnie, cudownie
oddziałują na nasze jelita. Wśród nich są: zielone banany, jarmuż, cynamon,
kurkuma, awokado, czy sorgo. Te rzeczy każdy powinien mieć w swojej kuchni.
Oprócz nauki o
produktach, dziewczyny podają inne zasady żywienia przyjazne dla flory w
jelitach. Co dla mnie najważniejsze, wszystkie te zasady są łatwe do
zapamiętania, więc bez problemu można je zastosowywać w kuchni.
Same autorki mówią o tym,
że nie chodzi o to, żeby zmienić swoje życie o 360 stopni. Nie trzeba wcielać w
życie wszystkich zasad. Jeśli lubisz mięso jedz je, ale rzadziej. Chodzi o to,
żeby mieć na uwadze te wytyczne, które nam pasują, w ten sposób zmiana żywienia
nie będzie drastyczne, a nasze jelita będą szczęśliwsze.
Można więc podejść do
książki mniej lub bardziej ambitnie. Ja, wybrałam ten drugi sposób, bo czuję
się bardzo zmotywowana po lekturze. Jak zmieni się moja kuchnia?
- zero kupowania chipsów,
ciastek i innych tego typu
- ograniczamy słodycze do
minimum
- na mojej półce
zagościł: olej kokosowy, awokado, nasiona chia, kurkuma, świeży imbir, zioła w
doniczkach i wiele innych
- zwiększę ilość surowych
warzyw
- będę robić raz w
tygodniu zielone smoothie Mii i Lin, granolę z kaszy gryczanej już zaprezentowałam Wam na blogu
To spora zmiana nie tylko
dla mnie, ale również dla męża i dzieci. Robię to, bo wierzę, że będziemy zdrowsi i pełni energii.
Wracając stricte do
książki (w końcu to recenzja) to pochłonęłam
ją w dwa wieczory. Zapewne dlatego, że zakochałam się w stylu pisania autorek,
ale również dzięki temu, że książka jest różnorodna. Rozdziały urozmaicone są
przepisami oraz wieloma przydatnymi tabelami żywnościowymi.
Dawno żadna książka nie
dała mi takiego kopa i motywacji do działania jak „Food Pharmacy”. Cieszę się,
że wpadła w moje ręce i że tak
radykalnie zmieniła moje myślenie. Od teraz myślę o moich jelitach jak o
przyjaciołach, o których trzeba dbać!
Nie byłabym sobą, gdybym nie pozachywacała się estetyką książki. Zakochałam się w jej grafikach, w przepięknej okładce ze złotymi literami, w przecudnych zdjęciach autorek. "Food Pharmacy" pod względem estetycznym to małe dzieło sztuki! Cudeńko, które trzeba mieć na swojej półce!
Premiera książki dopiero za około dwa tygodnie, a "Food Pharmacy" już w tej chwili znajduje się na 23 miejscu na liście bestsellerów w Empiku. Wcale się nie dziwię! Polecam ją każdemu, bez względu na to czy interesuje się zdrowym odżywieniem, czy też nie. Sądzę, że to będzie jeden z hitów tego roku. Tak się cieszę, że mam swój egzemplarz!
Same autorki ostrzegają, że lektura może przynieść szereg skutków ubocznych. Jakich?
"Skutki uboczne występujące po przeczytaniu naszej książki:
• nowe spojrzenie na jedzenie (podniebienie Ci podziękuje),
• mnóstwo energii (także w poniedziałkowe poranki),
• zadowolone bakterie jelitowe (zaufaj nam, chcesz, żeby były szczęśliwe),
• umiarkowany poziom cukru we krwi (bez utraty uroku osobistego)"
Gorąco dziękuje wydawnictwu Otwarte za egzemplarz książki. Dzięki Wam moje jelita będą szczęśliwe!
0 komentarze