Stephanie Land - 'Sprzątaczka' recenzja

by - wtorek, lutego 18, 2020


Gdy dostałam propozycję recenzji tejże książki, sama nie wiedziałam czego się po niej spodziewać. Oto miałam dostać historię samotnej matki, sprzątaczki, która opowiada o trudnym rozdziale swojego życia. Wiedziałam więc, że nie będzie porywających zwrotów akcji i powiem Wam, że w ogóle mi ich nie brakowało, bo Stephanie Land opowiada o swoim życiu w sposób niezwykle ciekawy, ale nieprzejaskrawiony. Pokazuje o swoich radościach i smutkach, opowiada o momentach w życiu, które zna każda matka: o zwątpieniu, ogromnej miłości, poświęceniu...

 

Nie zawsze życie układa się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Czasem jedna nieodpowiednia osoba, jedna zła decyzja, może odcisnąć piętno na całym naszym życiu. Gdy jesteśmy młodzi wyobrażamy sobie, że będziemy mieć świetną pracę, cudowny dom, cudownego partnera. Ogólnie kraina mlekiem i miodem płynąca. Życie weryfikuje te plany bardzo szybko. Stephanie Land zdradza czytelnikom swoją osobistą historię, która jest ciekawa z bardzo wielu względów. Po pierwsze pokazuje trudny samotnego macierzyństwa oraz pracy sprzątaczki, ale również obnaża niedopracowany system pomocy ubogim w Stanach Zjednoczonych. Ale od początku...

Marzenia o studiach - ambitny plan młodej dziewczyny, która pech chciał zakochuje się w draniu. Szybko okazuje się, że jej ukochany jest agresywny, a ona sama zachodzi w ciążę. Postanawia urodzić i po kolejnym ataku Jamiego wyprowadzić się. Tak oto z dnia na dzień staje się bezdomna, trafia do Domu Samotnej Matki i poznaje smak ubóstwa. Stephanie mimo trudności odnajduje się w roli mamy, malutka Mia staje się całym jej światem. Najgorsze jest jednak to, że dziewczyna nie ma znikąd pomocy, jest zdana na siebie. Szybko rozumie, że jej życie znacznie różni się od tego, co sobie wymarzyła.

Stany Zjednoczone, dla wielu raj na ziemi - dla Steph jawi się zupełnie inaczej. Dziewczyna, by wyżywić siebie i córkę podejmuje pracę sprzątaczki. Choć zarabiała tam marne pieniądze, które ledwo starczały na opłacenie czynszu, swoją pracę wykonywała dokładnie i rzetelnie. Stephanie sprzątając, poznawała życie, zachowania i nawyki mieszkańców poszczególnych domów. Nadawała im nazwy, imiona, czasem wyobrażała sobie, że mieszka w takim domu i żyje życiem właścicieli. To było jej lekarstwo na to, by nie myśleć o chorej Mii, przebywającej w żłobku, czy o problemach finansowych trapiących ją każdego dnia.  Każda strona, każdy rozdział tej książki to przepełnione smutkiem, ale i iskierką nadziei świadectwo tego, że dla dzieci jesteśmy w stanie dać sobie radę z przeciwnościami losu. 

Choć ta książka nie ma porywających zwrotów akcji, to czyta się ją naprawdę szybko. Stephanie Land, autorka i jednocześnie bohaterka "Sprzątaczki" wprowadza nas w swoje życie, a my chłoniemy każde słowo. Po lekturze poczułam, jakbym znała ją od lat, w końcu podzieliła się ze mną tak trudną historią, swoimi radościami i wątpliwościami... Jestem bardzo ciekawa jak teraz wygląda życie Steph? Mam nadzieję, że książka dała jej możliwość spełniania swoich marzeń! Zdecydowanie na to zasługuje!


 

Podobne wpisy

0 komentarze