Marlon James - Księga nocnych kobiet, recenzja

by - wtorek, stycznia 23, 2018



Obiecałam sobie ostatnio, że nie kupię żadnej książki póki nie uporam się ze stosem, który spogląda na mnie z półki. Pech (a w rzeczywistości ogromne szczęście) chciał, że ostatnio przechodziłam obok księgarni i akurat mieli wyprzedaż! Za poleceniem sprzedawczyni kupiłam "Księgę nocnych kobiet" (swoją drogą to się nazywa odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu) i totalnie zatonęłam. Blisko 500 stron przeczytałam w dwa dni (co ostatnio stanowi u mnie wiiielki rekord)!



Marlon James, autor książki pochodzi z Jamajki i to właśnie na tej wyspie dzieje się cała akcja książki. Z tym, że cofamy się w czasie o około 200 lat i przyglądamy się czasom czarnych niewolników i ich  wyzyskowi. Możemy się więc spodziewać, że będzie brutalnie.... 

Poznajcie Lilit, młodą, czarną dziewczynę, której młoda matka umarła przy porodzie. Mimo swojego koloru skóry, los do pewnego czasu obchodził się z nią łagodnie. Wychowana przez kobietę lekkich obyczajów i mężczyznę o niezbyt zdrowych zmysłach dziewczyna, miała jednak szczęście, bo nie musiała pracować na polu, jak inne negry (słownictwo z książki). W końcu sielanka dobiega końca, dziewczyna trafia do pracy, gdzie poznaje grupę kobiet, która potajemnie spiskuje przed gospodarzami i obmyśla bunt. 

 Rzeczywistość czarnych niewolników na Jamajce przedstawia się nam niezwykle brutalnie. Niewolnik jest warty mniej niż robal, czy szczur biegający po polu kukurydzy. Jak nie ten, będzie kolejny. Chłosta, nieludzki ogrom pracy, zabijanie noworodków, gwałty, czy poniżanie to rzeczywistość każdego negra (słownictwo z książki). Lilit ma "rogatą duszę" i nie chce zgodzić się na takie traktowanie, to właśnie dzięki temu szykujące rebelię kobiety zwróciły na nią uwagę. Wszystko idzie w dobrym kierunku, do czasu, gdy jeden z massa (nadzorca niewolników) nie wybiera sobie Lilit jako swojej kochanki, z którą pragnie zamieszkać. Między tą dwójką rodzi się nienazwane uczucie, które jest niezwykle silne, ale również niezrozumiałe ze względu na różnice pochodzenia. Ta znajomość może mocno zaszkodzić grupie Nocnych Kobiet, spiskujących w jaskini... Co okaże się silniejsze: uczucie, czy  przynależność do tajnej grupy oraz sprzeciw przeciwko niewolnictwu??

Lilit nie jest jednak zwykłym niewolnikiem: jest dzieckiem właściciela kolonii, który zgwałcił jej nastoletnią matkę. Jest piękna i ma w sobie "coś", co przyciąga uwagę innych, nie tylko zauroczonego massy.



"Każda czarnucha może w tajemnicy stać się czarną kobietą. Dlatego mamy czarną skórę, coby w nocy znikać i przemieniać się w duchy. Kiedy skóra znika jesteśmy tym, kim chcemy być. Stajemy się tym, kim jesteśmy."



"Jedyna pewna rzecz w życiu czarnucha to, że nie ma nic pewnego."


Powieść napisana jest bardzo trudnym i na pierwszy rzut oka niedbałym językiem. Wiele tu wulgaryzmów, błędów stylistycznych, wulgaryzmów - ale nie myślcie sobie, że Marlon James jest takim językowym niedbalcem. Tu odgrywa to niezwykłą rolę. Czytając "Księgę nocnych kobiet" mamy nieodparte wrażenie, że czytamy prawdziwe zapiski czarnej, niewykształconej niewolnicy, co dodatkowo potęguje w czytelniku przeżywanie tej historii.

"Księga nocnych kobiet" nie jest łatwą i przyjemną powieścią. To jednak przejmujący obraz niewolnictwa, które przecież miało miejsce, nie wyrzucimy tego z historii świata. To książka, która pozostaje w czytelniku jeszcze na długo po przeczytaniu, i za którą po ostatniej stronie zaczyna się niesamowicie tęsknić. Kawał świetnej, ambitnej literatury, po której zostają skrajne uczucia: odraza, uwielbienie, złość.... Naprawdę warto!

 Czytaliście "Księgę nocnych kobiet", macie ją dopiero w planach, czy w ogóle nie wiedzieliście o jej istnieniu??

 

Podobne wpisy

0 komentarze