Zofia Posmysz - "Królestwo za mgłą"
Wróciłam. Od razu powitam Was mocną, ale genialną książką. Być może najlepszą pozycją obozową, jaką kiedykolwiek przeczytałam i przeczytam. O dziwo, nie ma tu morza brutalności, obrazowych opisów. Zofia Posmysz opowiada o swoich przeżyciach z ogromnym wyczuciem. „Królestwo za mgłą” trzeba mieć, trzeba przeczytać, bo powoli wykruszają się z tego świata osoby, które dają świadectwo o tamtym piekle.
Zofia
Posmysz
Zdjęcie na okładce
pokazuje niezwkle delikatną, drobną kobietę. Owszem ma swoje lata, ale z jej
twarzy bije ogrom pozytywnej energii, jakieś niewyjaśnione ciepło. Zanim
zaczęłam czytać książkę w mojej głowie pojawiło się pytanie: Jak taka filigranowa kobieta dała radę
przeżyć w Auschwitz?
Wiele osób zanim
przeczytało wywiad – rzekę „Królestwo za mgłą” znało już najpopularniejszą
powieść pisarki, „Pasażerkę”. W moim przypadku kolejność będzie jednak
odwrotna. Ale od początku. Zofia Posmysz, numer obozowy 7566 trafiła do
Auschwitz w 1942 roku i przebywała tam, aż do oswobodzenia obozu. Po zakończeniu wojny przeniosła się do
stolicy, gdzie skończyła studia polonistyczne i pracowała w „Głosie Ludu” oraz
Polskim Radiu. Współtworzyła bardzo znaną powieść radiową „W Jezioranach”.
Nikt
tak jeszcze nie pisał o Auschwitz
To, co od razu rzuca się
w oczy czytelnikowi, to sposób w jaki Zofia Posmysz opowiada o obozowej
rzeczywistości. Czytałam wiele książek o tej tematyce przez Nałkowską, po
Borowskiego i jestem przyzwyczajona do brutalności, ujawniania przerażających
szczegółów. Obóz w tych książkach to jedynie zło, śmierć, przemoc, piekło.
Zofia Posmysz opowiada o Auschwitz z nutą poetyzmu. Nie myślcie, że opowiada
nam, że było tam cudownie i ćwierkały ptaszki. Co to, to nie. Ona próbuje opowiedzieć
nam wszystko w sposób obrazowy, ale jednocześnie w miarę delikatny. Są również
tematy, o których mówić nie chce i od razu w wywiadzie zastrzega sobie prawo do
milczenia.
„Ludzie mogą być
nikczemni bez względu na to, w jakim otoczeniu się znajdują. Jednak lepsze
otoczenie powoduje, że stają się lepsi. Ale w stanie kompletnego wyczerpania
nie myśli się o niesieniu pomocy innym oczekującym wsparcia. Myśli się o sobie.”
„Żeby przeżyć, trzeba przestrzegać
reguł obozowej gry. Nie można dać się uderzyć - ¬¬¬bo nie przestaną bić. Trzeba
wyglądać w miarę zdrowo - inaczej wezmą na rewir.
I przede wszystkim należy wiedzieć, jak rozmawiać z oprawcami.
Bo nawet kat ma słabości. A ofiara nie zawsze jest bezbronna.”
I przede wszystkim należy wiedzieć, jak rozmawiać z oprawcami.
Bo nawet kat ma słabości. A ofiara nie zawsze jest bezbronna.”
Zapis rozmów
Cała
książka składa się z zapisu rozmów Zofii Posmysz i historyka, Michała Wójcika.
Ta dwójka odbyła 15 spotkań, podczas których poruszali różne tematy. O czym
rozmawiali? O życiu „przed obozem”, o przyjaźni, miłości, obozowej
rzeczywistości, książkach pani Posmysz, o jej relacji z jedną z obozowych
gestapo, o życiu „po obozie”. Michał Wójcik zadaje dociekliwe pytania, jest
przygotowany do rozmowy, oczytany. Nie raz jednak Posmysz stopuje go, nie
zgadza się z jego zdaniem i śmiało i szczerze wyraża własne poglądy. To rozmowa
pełna emocji i inteligencji, która bije zarówno ze strony dziennikarza jak i
pani Zofii.
Wiara
Wiele
osób, które przeżyło obóz straciło wiarę w Boga. Jak bowiem możliwe, że
istnieje i pozwolił na takie piekło na ziemi? Zofia Posmysz przyznaje, że to
właśnie wiara pomogła jej przetrwać w obozie. Obok rodziny, Bóg był tym co
dawało jej siłę i nadzieję.
Przetrwać
Zofia
Posmysz opowiada o obozowej rzeczywistości, o tym jakie prace wykonywała, ile
przyjaźni miała okazję zawrzeć. Pokazuje jej sposoby na przetrwanie, dzieli się
z czytelnikiem swoimi przeżyciami i emocjami. Utkwił mi w głowie fragment o
tym, gdy wspomina kiedy, poczuła się obdarta z godności, gdy musiała po
przyjeździe do obozu zostać ogolona i umyć się w wielkiej kadzi z brunatną
wodą, w której wcześniej kąpało się dziesiątki innych kobiet. Zofia Posmysz
przyznaje, że człowiek opuszcza obóz, ale obóz nigdy nie opuszcza człowieka.
Tak traumatyczne przeżycia wyciskają dozgonne piętno, które powoduje, że gdzieś
z tyłu głowy nadal żyje się w strachu. Autorka opowiada o tym, jak jeszcze
kilka lat po wojnie, chowała niezjedzony chleb i robiła z niego suchary w
obawie, że kiedyś jeszcze może się przydadzą, że gdy nadejdzie obozowy głód,
będzie mogła się nimi ratować.
Literatura
obozowa nie jest przyjemna ani prosta w odbiorze. Uważam jednak, że powinniśmy
czytać ją, by dowiedzieć się jak najwięcej o piekle, które miało miejsce i,
które stworzyli ludzie. Każda taka przeczytana lektura, dodaje czytelnikowi
pokory, uczy szacunku wobec życia, jedzenia, wolności. Czuję ogromną
wdzięczność, że żyję w czasach kiedy moje dzieci nie muszą obawiać się jutra,
chodzą najedzone i mogą cieszyć się małymi rzeczami. Zofia Posmysz, drobna
staruszka pokazała, że o obozie można pisać w sposób subtelny, ale dosadny.
Ogromnie zazdroszczę Panu Wójcikowi, że miał okazję poznać i rozmawiać z tą niezwykłą
kobietą.
Czytaliście już "Królestwo za mgłą"? A może macie za sobą inną książkę Zofii Posmysz? A może w ogóle nie sięgacie po literaturę obozową?
0 komentarze