Zbigniew Lengren “Gałgankowy skarb”, czyli powrót do dzieciństwa…

Macie swoje książki z dzieciństwa? Przetrwały próbę czasu? Ja byłam dosyć spokojnym dzieckiem i zachowała się całkiem pokaźna liczba moich ulubionych lektur. Cieszę się za każdym razem, gdy moje książeczki wywołują uśmiech na twarzach moich dzieci. Dziś pokażę Wam uroczą książeczkę Zbigniewa Lengrena, która została wydana w 1981 roku, wznowiło ją ostatnio wydawnictwo Babaryba. Mam nadzieję, że urzeknie Was zarówno treścią jak i rysunkiem.
I co? Pamiętacie tą okładkę? A może kojarzycie charakterystyczne rysunki pana Zbigniewa? Zbigniew Lengren był rysownikiem, satyrykiem, autorem fraszek i aforyzmów. Przez znaczną część życia związany był w czasopismem “Przekrój”, na łamach, któego stowrzył kultowego Pana Filutka. Być może kojarzycie również jego ilustracje z polskiego wydania “Doktora Dolittle” Hugh Loftinga.
“Gałgankowy skarb” to rymowany utwór o Kasi, która zgubiła swoją ulubioną lalkę, Murzynka. Kasia tak bardzo zawodziła nad swoim losem, że wszyscy w okolicy postanowili pomóc dziewczynce w poszukiwaniach. Niestety lalka, jak na złość nie odnajdywała się, więc babcia, piekarz, listonosz i cała masa innych osób próbuje pocieszyć Kasię, przynosząc jej różne prezenty. Nic jednak nie zastąpi dziewczynce ukochnego Murzynka. Na szczęście historia kończy się szczęśliwie i lalkę znajduje piesek.
Ta rytmiczna, ciepła opowieść ma swoją historię, którą opowiedziała córka Zbigniewa Lengrena.
umiałam jeszcze czytać więc uznał, że wiersz będzie w sam raz – nauczę
się go na pamięć i nie będzie musiał w kółko zajmować się czytaniem, bo
sama sobie wyrecytuję, oglądając ilustracje na których narysował mamę,
mojego brata, babcię, kota, psa i w dodatku mnie samą w takiej zabawnej
fryzurze, fartuszku i skarpetkach, jakie wówczas nosiłam. Jak zwykle ta
praca w założeniu podjęta z lenistwa (przypominam – nie chciał mi
czytać!) przyniosła jak najlepsze rezultaty.”
się taka na skutek intensywnej miłości pięciorga dzieci. Najpierw starto
jej nos, potem scałowano policzki, jaśniejsze miejsca pociemniały od
kąpieli i mniej lub bardziej przypadkowych, jagodowych maseczek. Mimo
braku urody „murzynek” był jednak serdecznie kochany, a jego strata była
prawdziwą tragedią. Za to pies w rzeczywistości był rasową suczką
foxterierką o przedwojennym imieniu Fifka, która miała szczególny dar
odnajdywania zagubionych przedmiotów. “