Meg Little Reilly - "Nie jesteśmy gotowi" recenzja
Wiele osób które całe
życie spędziły w wielkim mieście, pragnie
przenieść się na odludzie, hodować własne szczęśliwe kurki i uprawiać
ekologiczne ziemniaki. Czasem zwyczajnie wszechobecny tłum i zgiełk miasta
zaczynają męczyć i człowiek potrzebuje wytchnienia i wsłuchania się we własne
wnętrze.
Tak też było z naszymi
bohaterami, czyli Pią oraz jej mężem Ashem. Młode małżeństwo, które dotąd
mieszkało w Nowym Jorku, przeprowadziło się do stanu Vermont, tam gdzie diabeł
mówi dobranoc. Między parą czytelnik od razu zauważy niesamowitą chemię, ale z
drugiej strony nie sposób nie zzwrócić uwage jak wiele ich od siebie różni. Ash mocno
stąpa po ziemi, jest zadaniowcem. Pia to artystyczna dusza, ma słomiany zapał i
czasem ciężko ją zrozumieć. Czy to małżeństwo na pozór zgodne i kochające,
przetrwa w obliczu problemów jakie je czekają?
Problemy czają się bowiem
z każdej strony. Po pierwsze metereolodzy zapowiadają niezwykłe anomalie
pogodowe w postaci potężnych burz. Tak potężnych, że całe miasta planują
specjalne postępowanie na wypadek kataklizmów. Oczywiście Wielka Burza nie
ominie mieściny Isole, gdzie mieszkają nasi bohaterowie. Ash będzie się starał
podejść do wyzwania metodycznie, Pia zaś przyłącza się do miejscowego oddziału
prepersów i burzowe przygotowania wydobywają z niej nienajlepsze cechy, które
powoli zaczynają rodzić spięcia pomiędzy małżeństwem.
Jest jeszcze druga
kwestia, która oddala Asha i Pię od siebie. Gdy poznajemy ich na początku
książki, dowiadują się, że najprawdopodobniej ich problemu z zajściem w ciążę
mogą wymagać długiego leczenia. Pia godzi się z prawdą, odsuwa od siebie chęć
posiadania dziecka. Ash, niezwykle rodzinny facet poznaje Augusta, 7-letniego,
puszczonego samopas sąsiada, którego rodzice zaniedbują go. Mężczyzna zaczyna
się nim opiekować, między nimi zawiązuje się niesamowicie mocna więź. Niedługo
okazuje się, że pomoc społeczna chce odebrać chłopca rodzinie, a kurator
proponuje Asha jako rodzica zastępczego. Czy Pia zgodzi się na podjęcie takiej
odpowiedzialności? A może August w obliczu Wielkiej Burzy zostanie oddany
zupełnie obcej rodzinie?
„Nie jesteśmy gotowi” to
przede wszystkim książka o sile przyrody, która nas ludzi ma za nic. Odpłaca
się pięknym za nadobne. Tyle lat mieliśmy w nosie życie z jej zasadami, że
teraz odwdzięcza się nam z nawiązką. Człowiek w obliczu potęgi natury jest jak
kropla w morzu. Zdajemy sobie jednak z tego sprawę dopiero wtedy, gdy jest już
za późno, gdy pojawiają się kataklizmy. Takie wydarzenia budzą strach, który
ciężko opisać słowami. Z człowieka w obliczu zagrożenia wychodzą cechy, których
sam by się po sobie nigdy nie spodziewał.
Chyba nigdy wcześniej nie
czytałam książki o takiej tematyce. Uważam, że pomysł na fabułę, bohaterów był
naprawdę bardzo trafiony. Z prawdziwą przyjemnością pochłaniałam kolejne
rozdziały. Oprócz tego, że czytanie „Nie jesteśmy gotowi” dało mi rozrywkę, to
na dodatek zmusiło do myślenia o tym, jak ja bym się zachowywała w obliczu
zagrożenia ze strony przyrody… Uważam, że to niezwykle istotne w czasach, gdy
ocieplenie klimatu nie jest już jedynie przepowiednią, lecz staje się
rzeczywistością.
Czy polecę Wam tą
książkę? Z czystym sumieniem. Bardzo dobra lektura.
Za egzemplarz recenzencki dziękuje wydawnictwu
0 komentarze