Wyrzuty sumienia matki dwójki...
Coraz częściej (mimo, że Michalina jest coraz starsza) dopadają mnie wyrzuty sumienia związane z czasem, który poświęcam Zuzi. Jest go zdecydowanie zbyt mało. Czy jestem jedyna? Czy może te wyrzuty sumienia są „wpisane” w rolę matki, między której dziećmi jest spora różnica wieku?
Moje dziewczyny dzieli
prawie równo 7 lat. Powodów takiej różnicy jest wiele, przede wszystkim jednak,
po urodzeniu Zuzy i siedzeniu z nią 3 lata domu, nie wyobrażałam sobie z
powrotem wejść „w pieluchy”. Nie
czułam takiej potrzeby. To był czas, abym skończyła studia, popracowała,
sprawdziła czy nauczanie to moja droga. Nie żałuję, że czekałam tak długo. Choć
z czasem widzę sporo minusów takiej różnicy wieku między dziećmi.
Pomijam fakt, że kiedy
Zuza będzie nastolatką, Miśka będzie pewnie tą wkurzającą siostrą, która będzie
pchała się do pokoju, podczas, gdy starsza będzie plotkować z koleżankami. To
wszystko nic. Najbardziej ubolewam nad tym, że czas jaki mam dla Zuzi skurczył
się niemiłosiernie. Muszę wygrzebywać go z wielkim uporem. Bo ja bardzo lubię
nasze wspólne przyjemności. Uwielbiam gdy razem układamy puzzle, kolorujemy,
czytamy książki czy gramy w planszówki. W pobliżu Michaliny żadna z tych
aktywności jest niemożliwa. Z nią wszystko od razu lata w powietrzu, a kredki
od razu znajdują się pod kanapą. Musimy się więc przed nią chować. Ubolewam, że
tak rzadko nam się to udaje. Mimo tego, codzienne odrabiamy razem lekcje i
czytamy przed snem. To dla mnie dwa punkty, które choćby się waliło i paliło
muszą zostać wykonane wspólnie.
Nie chcę wybierać między
dziećmi, ale ta różnica wieku sprawia, że muszę. Michalina jest bardzo
absorbująca, Zuza w jej wieku z powodzeniem bawiła się samodzielnie około 40
minut. Z Michalinką jest zupełnie inaczej. Podziwiam więc Zuzę za cierpliwość i
opanowanie. Wiem jednak, że ona wie, że uwielbiam spędzać z nią czas i
rozmawiać. Mam nadzieję, że już niedługo przyjdzie taki czas, że więcej czasu
będziemy w stanie spędzać w trójkę i, że więź między dziewczynami będzie się
pogłębiać. Póki co obie musimy uzbroić się w cierpliwość.
Na całe szczęście Zuza z
wielką przyjemnością chodzi na wszystkie zajęcia dodatkowe, które organizuje
szkoła. Nie tylko miło spędza tam czas, ale również wiele się uczy. Koło
teatralne, koło ekologiczne, tańce, zuchy, zajęcia czytelnicze wypełniają jej
czas po zajęciach.
Gdy tylko mogę podrzucam
Miśkę do mojej mamy, lub wysyłam ją na spacer z mężem, tak by naszego czasu z
Zuzą nic nie zakłócało. Oby w tym nowym roku było takich chwil więcej.
Wiem, że ten post może
okazać się trochę nieskładny, ale trudno. Niech wspólnym mianownikiem tego
tekstu będzie właśnie moja Zuza. Jedyne co możemy robić bezkarnie przy
Michalinie to rozmowa. Czasem można z niej wygrzebać prawdziwe „smaczki”.
- Wiesz Mamo, jestem
zastępcą szóstkowej na zuchach…
-Super, a kim jest
szóstkowa? -pytam
- Bo wiesz, nasza gromada
podzielona jest na szóstki, czyli takie grupy, żeby łatwiej nam się pracowało.
Szóstkowy to taki szef szóstki.
- Ach, teraz rozumiem.
- Tak. Tylko wiesz, nasza
szóstka to tak naprawdę czwórka, bo
tylko tyle nas tam jest…
(I weź to zrozum
człowieku!)
- Wiesz, Mamo, że nasz
pan od religii zna imiona tylko dwóch osób z klasy?
- O to dziwne, przecież
uczy was od ponad trzech lat.
- Tak, wiem. Zna jedynie
imię Grzesia i Amelki.
- Dobrze, a co kiedy na
lekcji chce Ciebie o coś zapytać. Jak się wtedy do Ciebie zwraca?
- Nie zwraca się. Patrzy
na mnie wtedy tak intensywnie oczami i wiem, że chodzi mu o mnie…
(Panie Jerzy, czas chyba
nauczyć się imion dzieci…)
I jeszcze przy okazji
chciałam Wam pokazać, po czym znać, że Wasza córka dorasta. Gdy znajdujesz w
pokoju swojej córki kącik na kosmetyki, wiedz, że coś się dzieje…
P.S
Wiele osób pyta się mnie
kiedy znajduje czas na czytanie. Jak to robię, że w zeszłym roku udało mi się
przeczytać 105 książek. Połowa z nich to książki dla dzieci, które czytam z
Zuzą. Reszta to te moje, które czytam w wolnej chwili. Wolna chwila to u mnie
ta, kiedy obiad jest ugotowany, a dzieci śpią. Nigdy, przenigdy nie przedkładam
czytania nad czas z dzieciakami. Gdy Misia była mała i leżała w bujaczku
czytanie było możliwe. Teraz jest istnym tajfunem, który przenosi się z
prędkością światła. Czasem nawet trudno coś zjeść w ciągu dniaJ
A jak Wy
gospodarujecie czasem dla dzieci? Czy też macie wyrzuty sumienia z powodu
młodszych pociech? A może to ze mną jest coś nie tak? Czy da się zaspokoić potrzeby wszystkich
dzieci? Co robią matki, które mają ich jeszcze więcej?
0 komentarze