Katarzyna Sarnowska - "Miłość w kolorze sepii" recenzja

by - wtorek, stycznia 03, 2017

Nie znam kobiety, która nie lubi czytać o miłości. O miłości, która pokonuje wszelkie przeszkody, jest prawdziwa i szczera. Jeszcze lepiej, gdy ta historia wydarzyła się naprawdę. Dziś właśnie taka książka. Zapraszam na recenzję „Miłość w kolorze sepii” Katarzyny Sarnowskiej.




Ta książka długo leżała i kurzyła się na mojej półce. Przyczyna? Niezbyt bardzo lubię książki osadzone w historii. Zupełnie niepotrzebnie bałam się tej lektury, bo jak się okazało pochłonęłam ją w trzy dni, co przy małym i większym dziecku jest zaprawdę doskonałym wynikiem.

Opis wydawnictwa:
Jest rok 1928. Jan Stachurski to młody porucznik Wojska Polskiego, który mieszka i służy we Włocławku, Leokadia Bądkowska to piękna dziewczyna z podwłocławskiej wsi. Ich losy niespodziewanie się splatają i od tej chwili nie mogą o sobie zapomnieć. Na drodze do ich szczęścia stają jednak nie tylko surowe zasady rządzące przedwojenną armią, ale również rodzina Leokadii. Miłość w kolorze sepii to, osadzona w realiach przedwojennej Polski, opowieść o poszukiwaniu wolności i prawa do wyboru własnej drogi.
Czy młody porucznik wytrwa w swojej miłości?
Jakie przeszkody będzie musiała pokonać Leokadia, by być szczęśliwą z Janem?



Dla mnie osobiście historia Leokadii przypomina nieco bajkę o Kopciuszku. Dziewczyna wychowywana na małej wsi, uważana jest przez matkę i ojczyma za najgorsze z dzieci. Pozostała dwójka rodzeństwa chodzi do szkoły, tylko Leosia ma nakazane zajmować się domem i gospodarstwem. Co ciekawe, wszyscy oprócz rodziców widzą potencjał, inteligencję oraz niezwykłą urodę dziewczyny. Tylko to pomaga jej by zupełnie się nie załamać. Gdy Leokadia poznaje Jana, jej życie zmienia się o 180 stopni, poznaje zupełnie nowy świat, dowiaduje się o nim rzeczy, które do tej pory były dla niej jedynie abstrakcją. Na drodze ich miłości cały czas jednak stają różne przeszkody: rodzice, wojsko, cały czas pod górkę. Na dodatek matka chce zmusić dziewczynę do małżeństwa z wiejskim ochlapusem i moczymordą, byle tylko pozbyć się jej z domu. Kopciuszek z przedwojennej Polski…

Nie bez powodu napisałam we wstępie, że historia tej miłości przydarzyła się  naprawdę, otóż Leokadia była babcią autorki. Oczywiście rzeczywiste wydarzenia mieszają się z wyobrażeniami pisarki i fikcją literacką, jednak wzrusza autentyczność tej historii.

Chyba najbardziej w tej książce ujęło mnie to, że autorka w taki prawdziwy i plastyczny sposób opisała przedwojenną rzeczywistość oraz miasteczko, które jest miejscem akcji. Czytając, momentami czułam się, że stoję na chodniku przedwojennego Włocławka i obserwuje z tajemne schadzki Leokadii z Janem. Oprócz tego, z opisami współgra również język i staropolskie archaizmy, dialekty oraz wiejska gwara. Wszystko to sprawia, że ta książka  tak wciąga i jest dla czytelnika autentyczna. Brawo!

Jeśli myślicie, że jest to jedynie opowieść o miłości, to nic bardziej mylnego. Katarzyna Sarnowska w swoją książkę wplotła wiele pobocznych, ale jakże interesujących wątków. Szeroko rozbudowany jest tutaj antysemityzm i wszelkie problemy Żydów w przedwojennej Polsce. Historia przyjaciela Leokadii, Icka świetnie obrazuje dawną rzeczywistość. Równie dokładnie widzimy również zaściankowość dawnej wsi, przesądy, tradycje związane z obchodzeniem różnych świąt. Takie poboczne wątki nadają powieści dodatkowych walorów.

Gdyby nie to, że książka ta trafiła do mnie dzięki współpracy recenzenckiej, pewnie bym o niej nie usłyszała. A byłaby to spora strata. Małe wydawnictwa niestety nadal giną na tle kolosów, chociaż niejednokrotnie, o czym świadczy Miłość w kolorze sepii”  wydają świetne, wartościowe i wciągające książki. Ja osobiście szczerze polecam! Świetna i wzruszająca powieść na mroźne, zimowe wieczory.



 Za egzemplarz książki dziękuje wydawnictwu 


 

Podobne wpisy

0 komentarze