To nie jest lekka książka. Nie nadaje się, jeśli chcecie zwyczajnie się wyluzować i spędzić beztrosko czas. Przy tej książce wyluzować się nie da… A to tylko z jednego powodu – trzeba być ciągle skupionym….
do istoty światowej literatury. Poziom zero to także przepiękny opis „straconego” życia.
Okazuje się, że brak i smutek potrafią być siłą, która sprawia, że człowiek poświęca się literaturze.
Niczym czerwona nić biegnie przez książkę pytanie o granicę między życiem a pisaniem.
Żeby w ogóle zabrać się za “Poziom zero” potrzebne są dwie rzeczy, które w moim codziennym życiu zdarzają się niezwykle rzadko, czyli cisza i odosobnienie. Mimo wszystko przeczytałam…
Akcja książki dzieje się w Domu, czytelnik ma wrażenie, że bohaterka niedawno się do niego wprowadziła i dopiero próbuje się w nim odnaleźć i uporządkować na nowo swoje życie. Nie jest to jednak łatwe, bo jej myśli krążą wokół książek, które przewrotnie nazywa Grzbietami.
Gdy tylko chce zasiedzieć się w Pokoju z Grzbietami, jak nazywa bibliotekę, ogarnia się strach i inne dziwne uczucia. Z jednej strony pragnie lepiej zapoznać się z książkami, z drugiej zaś to doświadczenie wymaga od niej nie lada odwagi.
Bardzo jasne jest odniesienie książki do “Stopnia zero pisania” Barthes’a, w którym to eseju szkicuje on systematykę i historię pisania.Tropi różne formy masek nakładanych przez literaturę i proces
autodemaskacji, który współcześnie czyni literaturą jej nieobecność. Tą
skomplikowaną dialektyką pisania esej Barthes’a przygotowuje grunt
późniejszej dekonstrukcji i „śmierci autora”.
podniecenie, jestem zwrócona ku słowom, zwrócona ku ich niesłychanej
umiejętności rozciągania się, umiejętności otwierania mikroskopijnych
punktów jak nowych kosmosów, czuję, jak wszystko faluje, moje myśli
poruszają się po ciele jak po wybuchu, słowa trafia ją w serce, słowa
trafiają w puls, roznoszą się w wodach ciała, roznoszą rytm nad morzami,
nad globem.
“Poziom zero” to zdecydowanie nie jest książka dla każdego. Pewnie spora ilość osób po kilku stronach, odłożyłaby ją na bok, ale to mógłby być duży błąd. W tej książce liczy się słowo, jego piękno, poetyckość, umiejętność plastycznego wyrażania myśli, i właśnie przede wszystkim ze względu na wrażenia estetyczne warto sięgnąć po tę książkę. “Poziom zero” był miłą odmianą, w dobie niedbalstwa o język pisany i mówiony!