Minka Kent - 'Złe miejsce' recenzja

by - środa, lipca 08, 2020




Ostatnio pisałam Wam, że wakacje są dla mnie niezwykłą okazją do nadgonienia zaległości książkowych, które niestety są nie do ogarnięcia w czasie roku szkolnego. Póki co, idzie mi naprawdę nieźle! Ostatnio skończyłam czytać "Złe miejsce" Minki Kent, autorki bestselleru "Idealne życie". Muszę Wam powiedzieć, że książka pozytywnie mnie zaskoczyła, choć do pewnej rzeczy i tak się przyczepię ;)

Dwie dorosłe siostry tracą nadzieję na powrót matki, która kilka miesięcy wcześniej opuściła starą chatę w głębi lasu, by szukać pomocy dla najmłodszej, chorej córki. Dziewczyny nie wiedzą co począć. Nigdy nie miały kontaktu z cywilizacją, żyją bez prądu, żywią się tym, co same wyhodują, a na dodatek do ich domu wtargnął groźnie wyglądający mężczyzna, który ciągle dopytuje o ukochaną matkę i siostrę. Wren i Sage są przerażone i postanawiają uciec, choć tak naprawdę nie mają dokładnego planu gdzie się udać, bo nigdy nie opuściły swojego małego świata.

Po drugiej stronie lasu mieszka na pozór szczęśliwe, bogate małżeństwo. Nicolette i Brant. On wzięty fotograf, który podróżuje po całym świecie. Ona - piękna i bogata. Brakuje im tylko jednego - wymarzonego dziecka. Niestety Nicole nie ma szans na ciążę i coraz częściej rozmyśla o adopcji, o której nie chce z kolei słyszeć Brent. Co więcej, Nicolette odkrywa, że jej idealny mąż coś przed nią ukrywa i wysyła pieniądze do pewnej kobiety...

Jak pewnie się spodziewacie losy tych dwóch jakże innych i różnorodnych światów splotą się w tej książce w  bardzo niesamowitych okolicznościach. Chciałabym zdradzić więcej, ale wiem, że gdybym to zrobiła, zabrałabym Wam wiele frajdy z czytania, a tego zdecydowanie nie chcę robić!

Minka Kent stworzyła naprawdę niesamowitą fabułę, która choć odrealniona porywa czytelnika i trzyma w napięciu. Mam wrażenie, że uwielbiamy w ogóle historie o świecie innym niż znamy, a w takim żyją siostry Wren i Sage. Fajnie było podejrzeć ich biedną chatę, ich życie bez sprzętów, które my znamy tak dobrze. Taką samą zresztą przyjemność sprawia obserwowanie tego, co na kartach książki dzieje się w małżeństwie Nicolette i Brenta! Zapewniam, że co chwilę napotkacie na zwrot akcji i totalnie nowy punkt zaczepienia.

Ale, ale! Przecież powiedziałam, że się do czegoś przyczepię. A jakże! Choć ogólnie rzecz biorąc książka bardzo mi się podobała, czytało się ją niezwykle lekko i szybko, to mam wrażenie, że splot tych dwóch światów, o których przed chwilą pisałam został przedstawiony w tak mało realny sposób, że niektórym może to przeszkadzać i kłuć w oczy. Jeśli jednak, jakoś to przeżyjecie (ja dałam radę), to na pewno ocenicie tą książkę pozytywnie. Jestem nawet tego pewna!




Podobne wpisy

0 komentarze