Tessa Hadley - Przeszłość recenzja
Życie pożeraczki książek nie zawsze jest łatwe, proste i przyjemne. Czasem bowiem na drodze usłanej cudownymi książkami, trafia się taka, która wywołuje żal. Żal straty czasu, jaki się poświęciło na jej czytanie… Zapraszam na recenzję książki „Przeszłość” Tessy Hadley
Gdy dostałam paczkę,
ujrzałam piękną, klimatyczną okładkę. Pierwsza myśl – będzie cudownie. Później
przyszedł czas na przeczytanie opisu na końcu książki. Miały być wakacje,
angielska wieś, specyficzne rodzeństwo oraz tajemnica. Moje nadzieje były
ogromne, miałam chęć na prawdziwą literacką ucztę, która jednak odbiła mi się
czkawką. A szkoda…
Czwórka rodzeństwa:
Alice, Harriet, Fran i Roland mają spędzić trzytygodniowy urlop w domu
odziedziczonym po dziadkach. Głęboka angielska wieś, mimo swojej sielankowości
wcale nie zachęca rodzeństwa do wspólnego spędzenia czasu. To ma być ich
ostatni wspólny urlop przed sprzedaniem domu.
Czytelnik szybko orientuje się, że mimo pozornej miłości między całą
czwórką kotłują się różne dziwne, nienazwane uczucia i niesnaski, które kładą
cień na ich wspólnych relacjach.
Równolegle gdy przypatrujemy
się relacjom rodzeństwa, obserwujemy urlop widziany oczami młodszego pokolenia:
dwójki dzieci Fran, nastoletniej córki Rolanda oraz dorosłego syna partnera
Alice. Widzimy budzące się uczucie między Molly, a Kasimem, oraz nic nie
wnoszące do książki wyprawy do opuszczonej chaty, dwójki młodszych dzieci.
Mamy jeszcze jednej wątek
fabuły, który gdy już byłam załamana wiejącą nudą, dał mi promień nadziei na
uratowanie książki. Otóż, cofamy się w tytułową przeszłość, do czasów, gdy
dzieciaki były małe, a najmłodszej Fran w ogóle nie było na świecie. Poznajemy
matkę rodzeństwa, Jill, która wprowadza się do rodziców po rozstaniu z ojcem
dzieci. Jill, to młoda troskliwa mama, której mimo wszystko brakuje czułości i
miłości. Wdaje się w tajemniczy romans, który jak rozumiem miał być obiecaną
tajemnicą…
Pomysł na fabułę był
ogromnie obiecujący: stary dom pełen pamiątek i reliktów przeszłości,
specyficzne relacje rodzinne, stara, opuszczona leśna chata, która służy za dom
schadzek. Przecież z tego można było zrobić naprawdę genialną powieść. Tessa
Hadley jednak zaprzepaściła swoją szansę. Zapytacie
dlaczego?
- żaden bohater nie był
wyjątkowo interesujący: nudna Fran, elegancka, nieco wyniosła żona Rolanda, na
siłę ekscentryczny Kasim, który okazuje się miękki jak guma. Autorka chciała
chyba za bardzo, a wyszło przeciętnie.
- powieść nie ma żadnego
punktu kulminacyjnego, wlecze się jak flaki z olejem. Gdy tylko mamy nadzieję
na sensowny rozwój akcji, doznajemy rozczarowania, bo okazuje się, że nowy
wątek niczego do książki nie wnosi.
To wystarczy by, położyć
całą książkę. Naprawdę. Wcale nie ratuje sytuacji przyjemny, dokładny, opisowy
styl Tessy Hadley. Miałam nadzieję, na królewską ucztę, a zjadłam zwykłą
kanapkę z serem. Tak opisałabym tą książkę. Wielkie rozczarowanie, choć jest mi
naprawdę przykro to pisać. Tak jak wcześniej wspomniałam sam pomysł był
świetny, ale wykonanie naprawdę słabe.
Ocena: 3/10
0 komentarze