Paweł Reszka - 'Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy' recenzja
Nie znam osoby, której
przyjemność sprawiałoby chodzenie do lekarza. Polska służba zdrowia kojarzy nam
się nie najlepiej. Kolejki w poczekalniach, krótkie, pobieżne wizyty,
wieloletnie czasem czekanie na wizytę u specjalisty. Chciałoby się rzec, chora
służba zdrowia. Paweł Reszka,
dziennikarz Rzeczpospolitej oraz Newsweeka, postanowił zgłębić temat i
wydał zbiór wypowiedzi lekarzy różnych specjalizacji (i nie tylko lekarzy),
który nie be powodu zatytułował „Mali
bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy”.
Każdy, kto choć raz leżał
w szpitalu wie, że z lekarzami jest jak z nauczycielami. Dzielą się na tych
prawdziwych, z powołania oraz na partaczy, którzy chcą tylko odwalić swoją
pracę i nie zależy im na wymiernych jej efektach. Czasem jednak zdarza się tak,
że nawet najlepszy lekarz, w końcu traci empatię i zdolność współczucia. I
wiecie co? W ogóle mnie to nie dziwi, bo sytuację taką wywołuje system opieki
zdrowotnej w naszym kraju, który delikatnie mówiąc kuleje…
Studia medyczne to nie przelewki.
Trudne przedmioty, setki egzaminów, tony notatek. To przecież nie tak jak na
innych studiach: zakuć, zdać, zapomnieć – tu chodzi o ludzkie życie.. Lekarz
kończy studia, czas więc na roczny staż, na którym pensja wynosi najniższą
krajową. Wychodzi na to, że człowiek, który uczył się przez tyle lat, zarabia
mniej niż niewykwalifikowany pracownik. Ideał sięgnął bruku, można powiedzieć.
To pierwsze zderzenie młodych lekarzy z rzeczywistością.
Kolejne? Proszę bardzo! Młodzi
lekarze są pełni energii, empatii, chęci pomocy – to w końcu, by ratować
ludzkie życie wybrali ten zawód. Wszystkie najlepsze cechy zabija w nich
system: brak chęci szkolenia przez starszych kolegów, wykorzystywanie ich do
papierowej roboty, i ta patologiczna pensja. Po stażu wcale nie jest łatwiej,
trzeba dostać się na rezydenturę, co niej jest takie proste. Pieniądze są
niewiele większe, więc żeby godnie żyć trzeba szukać dodatkowych godzin w POZ
lub w prywatnych przychodniach. To właśnie z chęci życia na godnym poziomie
biorą się kilkudziesięciogodzinne dyżury, które wykończyłyby każdego. Jak w tym
owczym pędzie założyć rodzinę, odpocząć? Jak nie zapomnieć co w tym zawodzie
jest najbardziej istotne? To bardzo trudne, dlatego też nie oceniam lekarzy,
rozumiem ich trudną sytuację i dziwię się, jak Ci na górze mogą nie widzieć
tego co się dzieje. Źle – nie chcą widzieć!
Lekarze w swoich
wypowiedziach przyznają, że praca w szpitalu, to co, co najbardziej kochają.
Wszelkie inne zajęcia to po prostu „dorobek” to marnej pensji. Wynika z tego
jasno, że gdyby dać lekarzom godne pieniądze, i uregulować prawnie ich czas
pracy (co uniemożliwiają kontrakty, a nie praca na etacie) ci na pewno byliby
bardziej wypoczęci, zmotywowani, co bezpośrednio przełożyłoby się na jakość ich
pracy. Dopóki to się nie wydarzy (a na to się nie zanosi), nie oczekujmy
zbliżenia się naszej służby zdrowia do zachodnioeuropejskich standardów…
Książka Pawła Reszki to
jednak nie tylko rozmowy z lekarzami różnych specjalizacji, ale także dziennik sanitariusza. Dziennikarz
zatrudnił się w jednym z dużych szpitali jako salowy, chcąc przekonać się jak
wygląda ta praca i jakie ze sobą niesie obowiązki. Każda kolejna relacja
pokazuje czytelnikowi jak łatwo można uodpornić się w patrzeniu na ludzie
cierpienie, chorobę śmierć. Praca salowego to ciężka orka, za „żadne” pieniądze…
Choć w kilku fragmentach
ta opisywana rzeczywistość lekarska wydawała mi się lekko przekoloryzowana, to
jednak całość jest spójna i wydaje się prawdziwa. Książkę naprawdę bardzo
dobrze się czyta, choć może być tak, że po jej lekturze będziecie bać się
lekarzy… Znajdziecie tu wiele porażających fragmentów, ale znajdą się również
takie przy, których będziecie się najzwyczajniej chichrać jak małe wiewiórki.
Nie jestem do końca
przekonana, czy tytuł książki jest trafny. Ta znieczulica jest trochę na
wyrost i brzmi przerażająco. Owszem, w naszym kraju opieka lekarska nie stoi na
najwyższym poziomie, ale absolutnie nie kładę tego na karby lekarzy, lecz
systemu opieki zdrowotnej. To system i jego patologie (niska pensja,
przepracowanie) zabijają w ludziach to co najlepsze – chęć rozwoju, motywację i
empatię.
Czytaliście „Mali bogowie”,
a może wolicie omijać podobne książki szerokim łukiem? Jakie macie
doświadczenia z naszymi lekarzami??
0 komentarze