Zofia Ledwosińska – “W stronę marzeń”



Długo zastanawiałam się czy dam
radę napisać o tej książce konstruktywną recenzję. Przynajmniej spróbuję…
Zobaczymy co z tego wyjdzie…
Ameryka jeszcze niedawno kojarzyła
się z rajem na ziemi. Tam wszystko się udaje, każdy ma pieniądze i jest
szczęśliwy, opalony i uśmiechnięty. Wielu Polaków ziściło tam swój American
dream, ale tyle samo osób właśnie w Stanach stoczyło się na dno. Tak samo dwa
oblicza ma książkowa historia.
Opis wydawnictwa:
W stronę marzeń to trzymająca w
napięciu, pełna brawurowych zwrotów akcji opowieść, w której miłość i
sprawiedliwość walczą z bezwzględną pazernością, a stawką jest ludzkie życie.
Młoda Polka wyjeżdża z rodziną do USA. Na skutek tragicznych wydarzeń los
obdarowuje ją wielką fortuną. Jednakże ogromne pieniądze przynoszą śmiertelne
zagrożenie dla jej najbliższych.
Ameryka. Dla wielu Polaków Ziemia Obiecana: przestrzeń, zachwycające
krajobrazy, szybkie samochody, pieniądze i nieograniczone możliwości kariery –
od pucybuta do milionera. Jaka będzie ta Ameryka dla Danusi – dziewczyny z
polskiej prowincji? Czy „amerykański sen” nie okaże się jednym wielkim
koszmarem?
Nie będę nawet próbowała streszczać
tej powieści. Jest tu bowiem tyle wątków, że streszczenie byłoby z góry skazane
na fiasko. Jednak jestem Wam winna przynajmniej małe wprowadzenie w akcję.
Danusia, młoda zakochana dziewczyna
dowiaduje się, że jest w ciąży. W tym samym czasie jednak jej chłopak zrywa z
nią, nie wiedząc nic jednak o dziecku. Dziewczyna postanawia urodzić dziecko,
mimo wszelkich trudności. Gdy jej szef, Stefan Szaski dowiaduje się o ciąży
składa jej propozycję „nie do odrzucenia”. Chce zaopiekować się nią i
dzieckiem, poślubić ją. Danusia jest niezbędna do tego, by stryj mieszkający w
Ameryce przekazał mu wielką firmę, a co za tym idzie fortunę. Dziewczyna w
końcu zgadza się, mając na względzie dobro dziecka. Okazuje się, że Stefan to
dobry facet i choć nie ma między nimi miłości, Danusia rodzi mu jeszcze dwójkę
dzieci. Ona w Polsce, on za oceanem. Po odchowaniu najmłodszej córki, Danusia i
dzieci również wyruszają do Ameryki. Niedługo po tym stryj umiera i okazuje
się, że jego wspólnik od lat pierze w firmie brudne pieniądze. Szascy jednak to
uczciwi ludzie i starają się zakończyć te praktyki. Jednak w katastrofie
lotniczej ginie też Stefan. Przynajmniej tak wszyscy myślą… Danusia zostaje
sama z groźnym wrogiem, który od tej pory będzie próbował uprzykrzyć jej życie.
Od tego momentu akcja mocno się zagęszcza i wiele się dzieje. Od tego momenty jej życie zamienia
się się w zabawę w kotka i myszkę, wieczną ucieczkę i mylenie wroga. Czy Danusi uda się ochronić swoje dzieci?
Czy będzie jej dane zaznać spokoju?
Tak jak wspomniałam we wstępie
długo podchodziłam do napisania tej recenzji. Dlaczego? Książka jednocześnie mnie wciągnęła i czytało mi się ją
bardzo dobrze, z drugiej jednak strony momentami byłam bardzo zirytowana….
Na pewno trzeba przyznać, że
autorka wymyśliła ciekawą fabułę i bohaterów. Każdy bohater to ciekawa postać o
wielu twarzach. Wielki pokłon również za to, że mimo tego, że mamy tutaj
naprawdę całą masę osób, czytelnik nie gubi się w imionach i na bieżąco jest w
stanie kojarzyć kolejne fakty.
Cała akcja jest mimo wszystko dla
mnie za szybka. Czasami nie nadążałam i musiałam w głowie układać sobie
chronologię wydarzeń. Z jednej strony rozumiem ( gdyby autorka rozwijała każdą
myśl, z 500 stron zrobiło by się 1000), ale z drugiej strony, chyba na miejscu
Pani Ledwosińskiej zdecydowałabym
się podzielić książkę na tomy, byle tylko zadowolić czytelnika, który nie raz
może poczuć się zagubiony w czasoprzestrzeni.
Nie bez przyczyny na tylnej okładce
książki znajdziemy informację, że książka ta przypadnie do gustu wielbicielom
„Dynastii”, czy „Pogody dla bogaczy”. To American dream w pełnej krasie.
Bogactwo, przepych, nieograniczone wydatki, luksus. Czasami sama zastanawiałam
się, czy ktokolwiek tak żyje. I nie jest to absolutnie żaden zarzut dla
książki. Każdy z nas bowiem lubi czasem przenieść się za pomocą literatury w
świat, którego pewnie nigdy nie będzie mógł doświadczyć. Stąd też wynika
popularność telenoweli.
Jeśli miałabym napisać o czym jest
ta książka, to zdecydowałabym się na taką oto konkluzję: Pieniądze szczęścia nie dają, a już na pewno nie możemy za nie kupić
wszystkiego.
O tym też boleśnie dowiaduje się Danusia, która mimo całej
świty pomocy domowych, nie wie komu może ufać i co jakiś czas znajduje coraz to
nowe podsłuchy. To co dla każdego rodzica jest najważniejsze, czyli
bezpieczeństwo dzieci, jest nieocenione i żadne pieniądze nie są nam w stanie
go zagwarantować. Jedyne co może nam to zapewnić to zaufani ludzie, którzy będą
gotowi narazić się na niebezpieczeństwo w razie potrzeby!
Choć bywały momenty, że miałam
ochotę odłożyć „W stronę marzeń” na
bok, chęć poznania dalszych losów bohaterów uniemożliwiała mi to, i tak właśnie
pochłaniam kolejne strony. Uważam, że to idealna książka na jesienne wieczory,
takie kiedy za oknem plucha, w ręku gorąca herbata. Wtedy można z uśmiechem
przenieść się do amerykańskiego snu bądź koszmaru (ocenicie sami) i dać się
wciągnąć w akcję. Książka ma swoje mocne i słabe strony, ale na pewno nie
żałuję, że po nią sięgnęłam.
 rodzaj: obyczajowa/ kryminał
wydawnictwo: Replika
ilość stron: 544

Za egzemplarz recenzencki dziękuje wydawnictwu